We wczorajszym poście pokazywałam Wam zużycia z kwietnia (KLIK), dzisiaj kontynuując podsumowanie miesiąca, zapraszam na post z ulubieńcami kwietnia. Wśród kwietniowych ulubieńców są zarówno kosmetyczne nowości, jak i takie, które mam już dłuższy czas, ale przeżywam miłość do nich na nowo. Na miano ulubieńców kwietnia zasłużyło kilka kosmetyków pielęgnacyjnych, jest też kolorówka. Zapraszam! :)))
Na początek chciałabym wyróżnić dwa kosmetyki z Biochemii Urody, które pokazywałam już nawet jakiś czas temu na blogu (KLIK). Mowa o Hydrolacie z czarnej porzeczki i o Kremie rozjaśniającym AZELO/BHA. Oba kosmetyki są dla mnie nowością, zakupiłam je z myślą o walce z przebarwieniami na twarzy. Przewiduję recenzję ich obu w najbliższym czasie, jednak doszłam do wniosku, że zasługują na uwagę już teraz, nie mogłam więc nie wspomnieć o nich w ulubieńcach. :) Krem testuję już chyba z piąty tydzień i widzę satysfakcjonujące mnie efekty. Przy okazji zyskałam naprawdę fajny "tonik" i rzeczywiście widzę różnicę między klasycznym tonikiem, a hydrolatem. Na pewno podsumuję użytkowanie obu kosmetyków BU w osobnych postach! :)))
O Szarlotkowym maśle do ciała Farmony wspominałam już raz przy okazji recenzji (KLIK) i we wczorajszym poście denkowym. Cóż poradzę, że tak bardzo przypadło mi do gustu, że śmiało mogę nazwać je ulubieńcem marcowo - kwietniowym? :))
Ostatnim kosmetykiem pielęgnacyjnym jest kosmetyk do włosów, który ukręciłam sobie sama, a mianowicie mgiełka aloesowa. Moje włosy mają to do siebie, że często przesuszają się w ciągu dnia, więc taka mgiełka jest dla mnie idealnym rozwiązaniem. Ponadto fajnie podkreśla skręt moich włosów i nabłyszcza je - same korzyści, prawda? :) Postaram się napisać coś więcej w najbliższym czasie, a ciekawych już teraz odsyłam do posta Aliny, z którego korzystałam przy tworzeniu własnej mgiełki (KLIK).
Wśród kwietniowych ulubieńców znalazło się też sporo kolorówki. Na nowo polubiłam Podkład rozświetlająco - antystresowy z Avonu (odcień nude). Od jego zakupu nasza relacja była bardzo "dynamiczna" - raz kocham, raz nienawidzę. Teraz kocham aż tak, że zamówiłam kolejną buteleczkę. ;)
Jak pewnie wiecie, a może i nie, byłam zmuszona ostatnio skrócić paznokcie praktycznie do zera. W czasie kiedy odrastały traktowałam je namiętnie mlecznym różem od Bell. Bardzo lubię ten lakier, bo jest neutralny, a jednocześnie paznokcie wyglądają na zadbane, mimo drastycznej krótkości. Bliżej lakier pokazywałam we wrześniu (KLIK).
Następni ulubieńcy to również kosmetyki kolorowe, wśród nich wyróżniłam cienie do powiek i róż. Kwiecień był czasem maksymalnej eksploatacji najnowszej palety Sleeka w mojej kolekcji, czyli Oh So Special. Jestem bardzo oczarowana tą paletą, co zresztą podkreślałam przy okazji jej niedawnej recenzji (KLIK). Widzicie denko w jasnym cieniu w górnym rzędzie? To chyba mówi samo za siebie. ;)))
Kolejne cienie to posiadana przeze mnie już bardzo długo dwójeczka z Avonu. Zestaw ten nosi nazwę Deep Forest i są to dwa zielone cienie, opalizujące na złoto. Wbrew pozorom ładnie komponują się z moją zieloną tęczówką i ostatnimi czasy namiętnie po nie sięgam. Niedługo pokażę je bliżej, łącznie ze swatchami. :)))
Róż, który w kwietniu zaskarbił sobie moje serce po raz kolejny to róż z Wibo z jedwabiem i witaminą E (numerek 6). Lubię go odkąd go kupiłam, potem odłożyłam do szuflady z kolorówką, na rzecz innych róży, ostatnio jednak wyciągnęłam i... byłam zachwycona tym pięknym kolorem! Więcej przeczytacie w recenzji różu, którą napisałam sporo czasu temu (KLIK).
Co u Was zasłużyło na miano ulubieńca kwietnia? Piszcie, chętnie poczytam, a może i znajdą się wśród Waszych typów i moje? :))) Tymczasem uciekam dalej do grillowania, a Wam życzę udanego wieczoru i reszty majowego weekendu! Buziaki! :*
Na początek chciałabym wyróżnić dwa kosmetyki z Biochemii Urody, które pokazywałam już nawet jakiś czas temu na blogu (KLIK). Mowa o Hydrolacie z czarnej porzeczki i o Kremie rozjaśniającym AZELO/BHA. Oba kosmetyki są dla mnie nowością, zakupiłam je z myślą o walce z przebarwieniami na twarzy. Przewiduję recenzję ich obu w najbliższym czasie, jednak doszłam do wniosku, że zasługują na uwagę już teraz, nie mogłam więc nie wspomnieć o nich w ulubieńcach. :) Krem testuję już chyba z piąty tydzień i widzę satysfakcjonujące mnie efekty. Przy okazji zyskałam naprawdę fajny "tonik" i rzeczywiście widzę różnicę między klasycznym tonikiem, a hydrolatem. Na pewno podsumuję użytkowanie obu kosmetyków BU w osobnych postach! :)))
O Szarlotkowym maśle do ciała Farmony wspominałam już raz przy okazji recenzji (KLIK) i we wczorajszym poście denkowym. Cóż poradzę, że tak bardzo przypadło mi do gustu, że śmiało mogę nazwać je ulubieńcem marcowo - kwietniowym? :))
Ostatnim kosmetykiem pielęgnacyjnym jest kosmetyk do włosów, który ukręciłam sobie sama, a mianowicie mgiełka aloesowa. Moje włosy mają to do siebie, że często przesuszają się w ciągu dnia, więc taka mgiełka jest dla mnie idealnym rozwiązaniem. Ponadto fajnie podkreśla skręt moich włosów i nabłyszcza je - same korzyści, prawda? :) Postaram się napisać coś więcej w najbliższym czasie, a ciekawych już teraz odsyłam do posta Aliny, z którego korzystałam przy tworzeniu własnej mgiełki (KLIK).
Wśród kwietniowych ulubieńców znalazło się też sporo kolorówki. Na nowo polubiłam Podkład rozświetlająco - antystresowy z Avonu (odcień nude). Od jego zakupu nasza relacja była bardzo "dynamiczna" - raz kocham, raz nienawidzę. Teraz kocham aż tak, że zamówiłam kolejną buteleczkę. ;)
Jak pewnie wiecie, a może i nie, byłam zmuszona ostatnio skrócić paznokcie praktycznie do zera. W czasie kiedy odrastały traktowałam je namiętnie mlecznym różem od Bell. Bardzo lubię ten lakier, bo jest neutralny, a jednocześnie paznokcie wyglądają na zadbane, mimo drastycznej krótkości. Bliżej lakier pokazywałam we wrześniu (KLIK).
Następni ulubieńcy to również kosmetyki kolorowe, wśród nich wyróżniłam cienie do powiek i róż. Kwiecień był czasem maksymalnej eksploatacji najnowszej palety Sleeka w mojej kolekcji, czyli Oh So Special. Jestem bardzo oczarowana tą paletą, co zresztą podkreślałam przy okazji jej niedawnej recenzji (KLIK). Widzicie denko w jasnym cieniu w górnym rzędzie? To chyba mówi samo za siebie. ;)))
Kolejne cienie to posiadana przeze mnie już bardzo długo dwójeczka z Avonu. Zestaw ten nosi nazwę Deep Forest i są to dwa zielone cienie, opalizujące na złoto. Wbrew pozorom ładnie komponują się z moją zieloną tęczówką i ostatnimi czasy namiętnie po nie sięgam. Niedługo pokażę je bliżej, łącznie ze swatchami. :)))
Róż, który w kwietniu zaskarbił sobie moje serce po raz kolejny to róż z Wibo z jedwabiem i witaminą E (numerek 6). Lubię go odkąd go kupiłam, potem odłożyłam do szuflady z kolorówką, na rzecz innych róży, ostatnio jednak wyciągnęłam i... byłam zachwycona tym pięknym kolorem! Więcej przeczytacie w recenzji różu, którą napisałam sporo czasu temu (KLIK).
Co u Was zasłużyło na miano ulubieńca kwietnia? Piszcie, chętnie poczytam, a może i znajdą się wśród Waszych typów i moje? :))) Tymczasem uciekam dalej do grillowania, a Wam życzę udanego wieczoru i reszty majowego weekendu! Buziaki! :*