Czas na prezentację kolejnego lakieru z blogerskiej kolekcji Wibo. Dzisiaj swe wdzięki odkryje przed Wami panna Mary Rose, której autorką jest Magda, znana w blogosferze jako jamapi ;)![]()
![]()
![]()
![]()
Mary Rose to kolor bardzo niejednoznaczny i trudny do określenia. Bazą jest czerwień (nieco pomidorowa), ale dzięki drobinkom opalizującym na niebiesko i fioletowo, lakier wydaje się być po prostu różowy. Zmienia się w zależności od światła, od czerwieni, przez fiolet, aż po róż. Jest piękny! :) Przypomina mi nieco jeden z lakierów, które już posiadałam, a mianowicie Pink Flirt od Pierre Rene (KLIK), chociaż Mary Rose jest nieco bardziej czerwona.
Aplikacja przebiegała podobnie jak w przypadku Peaches and cream, którego pokazywałam ostatnio (KLIK). Lakier jest niezbyt gęsty, a pędzelek wygodny. Na paznokcie nałożyłam dwie warstwy lakieru i niestety lekkie prześwity są widoczne, ale jest to "norma" w przypadku lakierów o takiej formule (imituje lakier żelowy). Czas schnięcia też przyzwoity, a naczytałam się sporo na temat tragicznego czasu schnięcia lakierów z tej kolekcji... Jeśli chodzi o trwałość lakieru na paznokciach, za pierwszym razem wytrzymał około trzech dni w stanie nadającym się do noszenia. Chociaż z tego co pamiętam, bardzo szybko zaczęły ścierać się końcówki.
Bardzo ciężko było mi uchwycić odpowiedni efekt na zdjęciach, bo światło jest dzisiaj tragiczne. Niby jasno, ale niedostatecznie. Nakombinowałam się jak mogłam, a w końcu i tak najlepsze okazały się zdjęcia we wnętrzu i do tego z lampą (mój aparat nie grzeszy logicznym "myśleniem").
Jak Wam się podoba panna Mary Rose? Ja jestem zachwycona jej urokiem i wiem, że często będzie gościć na moich paznokciach. Na przekór tej paskudnej zimie! :)
Zapraszam Was na konkurs na Facebooku!
Do wygrania kosmetyki Yves Rocher! (KLIK)