Po świąteczno-noworocznym zamieszaniu czas wrócić do głównej tematyki bloga, czyli do spraw kosmetycznych. Na dzisiaj przygotowałam recenzję kosmetyku, który lada dzień wyląduje w torbie z denkami. Czas więc najwyższy, aby co nieco na jego temat skrobnąć. Przedstawiam Wam Serum na suche i zniszczone końcówki do każdego rodzaju włosów, Avon z serii Advance Techniques.
Na wstępie powiem, że zakupiłam go pod wpływem dobrych recenzji jakie o nim czytałam. Nie bez znaczenia był też fakt, że kilka z Was poleciło mi go osobiście. Z problemem rozdwajających się końcówek borykam się od lat, jednak żaden specyfik nie pomógł mi poradzić sobie z końcówkami. Widoczną poprawę uzyskałam dzięki znacznemu podcięciu włosów i zmianie pielęgnacji. Dlaczego o tym wspominam? Uważam, że należy mieć świadomość, że tego typu kosmetyki mogą jedynie wspomóc pielęgnację końcówek włosów, lecz absolutnie nie scalą włosów z powrotem, jeśli są rozdwojone.
Serum mieści się w zgrabnej, szklanej buteleczce z pompką (pojemność 30 ml). Butelka dodatkowo zapakowana jest w kartonik. Pompka działa bez zarzutu, "wypuszcza" pożądaną ilość kosmetyku. Całość prezentuje się schludnie i estetycznie, cóż, "okładka" jest po prostu ładna :) (~11-17 zł/30 ml)
Serum ma płynną konsystencję, jest nieco lepkie, a jego zapach jest przyjemny, chociaż czasem można w nim wyczuć alkoholową nutkę. Nie przepadam za tym, jednak rozmywa się ona dość szybko. To tyle ogółów, a jak serum sprawdza się w akcji?
Po użyciu serum końcówki naprawdę są wygładzone i mniej "sianowate". Ładniej się układają i są miękkie - plus za spełnienie obietnicy producenta. A co z rzekomym odżywieniem włosów? Nie będzie to dla Was niespodzianką, jeśli napiszę, że nic takiego miejsca nie miało.
Po zużyciu prawie całej buteleczki kosmetyku, jestem w stanie stwierdzić, że nie przyczynił się on istotnie do poprawy kondycji moich końcówek. Wpływ na to miały dwie kwestie, o których pisałam wyżej.
Podsumowując, serum to taki przyjemny gadżet, nie robiący z końcówkami właściwie niczego konkretnego. Owszem, wygładza końce, trzyma je w ryzach, ale "zepsutych" końcówek nie naprawi. Nie kupię go więcej, tym bardziej, że znalazłam swój hit w kwestii zabezpieczania końcówek. Pisałam o tym w ulubieńcach grudnia, ale wspomnę raz jeszcze. Używam kropli olejku Alterry i wcieram w końce. Naprawdę dużo daje to moim włosom, polecam spróbować :)
Jeśli miałyście okazję używać tego serum dajcie znać czy sprawdziło się u Was czy też nie. Jakie macie sposoby na zabezpieczenie/regenerację końcówek włosów?
Na wstępie powiem, że zakupiłam go pod wpływem dobrych recenzji jakie o nim czytałam. Nie bez znaczenia był też fakt, że kilka z Was poleciło mi go osobiście. Z problemem rozdwajających się końcówek borykam się od lat, jednak żaden specyfik nie pomógł mi poradzić sobie z końcówkami. Widoczną poprawę uzyskałam dzięki znacznemu podcięciu włosów i zmianie pielęgnacji. Dlaczego o tym wspominam? Uważam, że należy mieć świadomość, że tego typu kosmetyki mogą jedynie wspomóc pielęgnację końcówek włosów, lecz absolutnie nie scalą włosów z powrotem, jeśli są rozdwojone.
Serum mieści się w zgrabnej, szklanej buteleczce z pompką (pojemność 30 ml). Butelka dodatkowo zapakowana jest w kartonik. Pompka działa bez zarzutu, "wypuszcza" pożądaną ilość kosmetyku. Całość prezentuje się schludnie i estetycznie, cóż, "okładka" jest po prostu ładna :) (~11-17 zł/30 ml)
Serum ma płynną konsystencję, jest nieco lepkie, a jego zapach jest przyjemny, chociaż czasem można w nim wyczuć alkoholową nutkę. Nie przepadam za tym, jednak rozmywa się ona dość szybko. To tyle ogółów, a jak serum sprawdza się w akcji?
Po użyciu serum końcówki naprawdę są wygładzone i mniej "sianowate". Ładniej się układają i są miękkie - plus za spełnienie obietnicy producenta. A co z rzekomym odżywieniem włosów? Nie będzie to dla Was niespodzianką, jeśli napiszę, że nic takiego miejsca nie miało.
Po zużyciu prawie całej buteleczki kosmetyku, jestem w stanie stwierdzić, że nie przyczynił się on istotnie do poprawy kondycji moich końcówek. Wpływ na to miały dwie kwestie, o których pisałam wyżej.
Podsumowując, serum to taki przyjemny gadżet, nie robiący z końcówkami właściwie niczego konkretnego. Owszem, wygładza końce, trzyma je w ryzach, ale "zepsutych" końcówek nie naprawi. Nie kupię go więcej, tym bardziej, że znalazłam swój hit w kwestii zabezpieczania końcówek. Pisałam o tym w ulubieńcach grudnia, ale wspomnę raz jeszcze. Używam kropli olejku Alterry i wcieram w końce. Naprawdę dużo daje to moim włosom, polecam spróbować :)
Jeśli miałyście okazję używać tego serum dajcie znać czy sprawdziło się u Was czy też nie. Jakie macie sposoby na zabezpieczenie/regenerację końcówek włosów?