Quantcast
Channel: Zielone Serduszko
Viewing all articles
Browse latest Browse all 306

Noscar - perełka na przebarwienia?

$
0
0

Dzisiejszy post miał wyglądać zupełnie inaczej. Miałam zamiar pokazać Wam jak zmienił się stan mojej skóry przez miesiąc traktowania jej pewnym specyfikiem i połączyć zdjęcia z recenzją tego kosmetyku. Wyszło jednak nie tak jak zamierzałam… Otóż zdjęcia nie pokazują właściwie żadnej różnicy, co dziwne, bo zmiana na skórze jest zauważalna nie tylko przeze mnie. Wobec tego tylko krótko opowiem Wam o tym kosmetyku bez zdjęć prezentujących jego działanie (szkoda!).

O co w ogóle chodzi? Można powiedzieć, oczywiście nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że w końcu pozbyłam się uciążliwego wysypu w okolicach brody. Męczyłam się z tym około dwa lata! Po odpowiednich badaniach i rozpoczęciu leczenia problem się zminimalizował. Aktualnie miewam niespodzianki, ale w granicach normy. Pozostał jednak inny problem, mianowicie nieestetyczne przebarwienia na tym obszarze twarzy. Było to o tyle irytujące, że szpecące plamki przebijały nawet spod podkładu! A przecież nie będę pokrywać korektorem całej brody (pomijając fakt iż tak dobrego korektora jeszcze nie znalazłam). Postanowiłam coś z tym zrobić. Po rozmowie z Bogusią, której dziękuję za podzielenie się wiedzą i pomoc, po poznaniu różnych możliwości, zdecydowałam się zacząć od tego, co posiadam w domu – zaczęłam stosować

Noscar, Krem z masy perłowej przeciw bliznom (KLIK). Zapraszam na recenzję! :)
Na początek wspomnę, że kremu używałam głównie na przebarwienia potrądzikowe na twarzy. Próbowałam traktować nim też rozstępy, jednak szybko zrezygnowałam. Oceniam więc działanie kremu tylko względem przebarwień.„Kurację” zaczęłam 27 stycznia i nadal kontynuuję, chociaż kremu wystarczy już tylko na kilka użyć. Krem nakładałam na noc, pod uprzednim demakijażu/umyciu twarzy, dokładnie wmasowując w skórę całej twarzy (co być może było błędem, ale o tym za moment). Zanim przejdę do podsumowania właściwego działania kremu poruszę „parametry techniczne”, żeby obraz właściwości kremu był pełniejszy.
Krem zamknięty jest w plastikowy słoiczek (pojemność 30 ml), dodatkowo słoiczek zapakowany jest w kartonik. Pod nakrętką jest jeszcze plastikowa osłonka, która ma najprawdopodobniej uniemożliwiać dostanie się do kremu różnych „dodatków”, chociaż ja mam wrażenie, że jej podstawową funkcją jest spadanie na ziemię ;) Całość wygląda schludnie i estetycznie, chociaż nieco staromodnie (ten design ma w sobie coś nie z obecnych czasów). Jedyne co budzi moje spore zastrzeżenia jest małe „oszukaństwo”, otóż dno słoiczka jest tak grube i dziwacznie wyprofilowane, że z zewnątrz słoiczek wygląda na spory, a w rzeczywistości jest o połowę mniejszy. Nieładnie!
Krem jest niezbyt gęsty, a mimo to ciężko rozprowadza się go na twarzy. Szybko staje się jakby tępy w dotyku, a przecież wg zaleceń producenta konieczny jest kilkuminutowy masaż! Jak to zrobić skoro krem nie nadaje się do rozsmarowania już po minucie? Nie mam pojęcia. Zapach kremu jest przyjemny, ale charakterystyczny. Przywodzi na myśl kremy naszych babć? Tak mi się jakoś skojarzyło… ;)

DZIAŁANIE

Najważniejsza sprawa, czyli działanie. Powiem tak, jako, że jestem bardzo naiwna oczekiwałam sporo. Najprawdopodobniej miałam nadzieję, że przebarwienia całkowicie znikną. Tak się jednak nie stało, ale nie mogę powiedzieć, że krem mnie zawiódł, absolutnie! Przebarwienia w widoczny sposób pojaśniały, nie są już aż tak intensywne. Podkład raczej je przykrywa, a ja sama usłyszałam kilka pochwał, że jakoś tak ładniej wyglądam na twarzy ;) Nie zauważyłam jednak szczególnego nawilżenia.
Ostatnio zauważyłam (po około trzech tygodniach stosowania Noscaru) niepokojące zmiany w okolicach nosa, a mianowicie takie podskórne grudki. Wizualnie zmian nie ma, jednak skóra jest taka chropowata w dotyku. Podejrzewam, bo jednak pewności nie mam, że może to być efekt stosowania tego właśnie kremu. Moja skóra ma tendencję do blokowania porów, czyli tzw. ich zapychania (nie cierpię tego słowa!). W wielu recenzjach na Wizażu pojawiała się wzmianka właśnie o takim skutku ubocznym. Możliwe, że i mnie to dopadło.
Mimo wszystko zużyję krem do końca (tak jak wspominałam zostało mi go jeszcze na kilka użyć). Łącznie używać go będę około 1,5 miesiąca – nie brzmi to fajnie, ale gdy odrzuci się na bok złudzenie w postaci wielkiego słoika i weźmie pod uwagę fakt, że jest to tylko 30 ml? Nieco lepiej ;)
Podsumowując, krem rzeczywiście nieco rozjaśnił przebarwienia, ale jestem lekko rozczarowana. Spodziewałam się czegoś więcej, być może niepotrzebnie, ale jednak się spodziewałam. Na szczęście dostałam go w prezencie, bo gdybym go kupiła lekko bym się zdenerwowała (krem kosztuje około 40 zł/ 30 ml). Mogę go polecić, jednak pamiętajcie o tym, że nie wymaże on Waszych przebarwień całkowicie. Przynajmniej ja nie miałam tyle szczęścia ;)

Następnym krokiem w mojej walce z przebarwieniami będzie zakup kremu rozjaśniającego z Biochemii Urody (tu również podziękowania należą się Bogusi za cenną podpowiedź). Dodatkowo traktuję skórę tonikiem cytrynowymdomowej roboty – jak wiadomo cytryna ma właściwości rozjaśniające, ale to tak raczej jako dodatkowy „zabieg” niż głównie działający kosmetyk.

Uf, mam nadzieję, że dobrnęłyście do końca. Post wyszedł mi bardzo długi, jednak chciałam dokładnie „przerobić” właściwości i działanie kremu. Szkoda, że bez zdjęć, bo recenzja byłaby pełniejsza, a tymczasem musicie wierzyć mi na słowo ;)

Wszystkim łakomczuszkom i pączkożercom życzę smacznego czwartku!
A tym z Was, które nie "praktykują" również życzę udanego dnia!
Ściskam,
Aga

Viewing all articles
Browse latest Browse all 306

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra