Nie wiem czy wiecie, ale właśnie rozpoczęłyście lekturę czterechsetnego posta na blogu! Nie do wiary, że tyle postów wyszło już z mojego klikania w klawiaturę. Oczywiście nie byłoby tu nawet połowy tej liczby, gdyby nie fakt, że chętnie (mam nadzieję) mnie czytacie, za co zresztą ogromnie Wam dziękuję :) Z okazji małego sukcesu, dzisiaj temat łatwy, lekki i przyjemny, a mianowicie styczniowe nowości kosmetyczne. Zapraszam do lektury!
KOSMETYKI DO PIELĘGNACJI CIAŁA
Dove, Odżywczy balsam do ciała do suchej skóry dostałam od swojej "teściowej", której kompletnie nie odpowiadał zapach kosmetyku (balsam pachnie charakterystycznie, ale przypuszczam, że to zasługa masła shea). Na szczęście ja do zapachu balsamu nie mam żadnych zastrzeżeń, a samo jego działanie na tyle mnie zachwyciło, że z przyjemnością używam go od przeszło miesiąca. Za jakiś czas na pewno pokuszę się o napisanie jego recenzji, bo zdecydowanie jest tego wart!
Promocja w Super - Pharm zachęciła mnie do zakupu Mleczka do ciała masło kakaowe Ziai. Przyznam, że najbardziej skusiła mnie jego korzystna cena (7,99 zł/400 ml). Ponadto lubię kosmetyki wyposażone w pompkę, a samego mleczka jestem bardzo ciekawa, bo o ile serię Masło kakaowe znam od dawna, to mleczka nigdy nie miałam. Lubicie tę serię Ziai?
Wiecie jak lubię kremy do rąk, prawda? :) Postanowiłam kupić sobie miniaturki, celem noszenia ich w torebce i kieszeni kurtki. Szybka decyzja i tak oto w torebce noszę Kokosowy krem do rąk i paznokciFarmony(3,27 zł/30 ml), a w kurtce Krem do rąk i paznokci Classic marki Kamill(2,37 zł/30 ml). Kosowa propozycja Farmony (z dodatkiem bananowego aromatu!) bardzo przypadła mi do gustu, właśnie ze względu na zapach. Z kolei z rumiankowego kremu jeszcze nie korzystałam, co tylko ukazuje moją słabość - tych ładnie pachnących kremów używam chętniej.
KOSMETYKI DO PIELĘGNACJI TWARZY
Woda termalna Uriage (150 ml) to łup z tej samej wyprawy do drogerii SP, z której przytargałam mleczko Ziai. Znowu zadziałała magia promocji i za korzystną cenę (13,99 zł/150 ml) zaopatrzyłam się w mniejszą wersję mojego kosmetycznego odkrycia minionego roku (KLIK).
Z początkiem roku poczyniłam też drobne zakupy w Biochemii Urody - postanowiłam ponowić kurację Kremem rozjaśniającym AZELO/BHA (obszerną recenzję wraz z prezentacją efektów kuracji znajdziecie TUTAJ). Kupiłam więc zestaw do wykonania kremu(29,50 zł/50 ml kremu) oraz ponownie zdecydowałam się na zakup Hydrolatu z czarnej porzeczki, za który zapłaciłam 17,90 zł/200 ml (recenzję hydrolatu znajdziecie TUTAJ).
Przez nasilające się w styczniu wysypy pryszczy w okolicach brody, zmuszona byłam tymczasowo zrezygnować z mojego ulubionego peelingu mechanicznego (KLIK), na rzecz Peelingu enzymatycznegoZiai. Peeling mechaniczny sprawiał, że wysyp się nasilał, a skóra była bardzo podrażniona, natomiast peeling enzymatyczny daje mi silne złuszczenie naskórka, bez wspomnianych skutków ubocznych. Peeling stosowałam już wcześniej, wiedziałam więc, że warto go kupić (8,99 zł/60 ml).
Nagły koniec mojego ulubionego płynu do płukania jamy ustnej z Biedronki (KLIK) sprawił, że zmuszona zostałam do szybkiego, zastępczego zakupu. Padło na płyn do płukania jamy ustnej z Auchan(4,69 zł/500 ml), który jest w porządku, ale do biedronkowego Smile White wiele mu brakuje. Na szczęście, niedawno w Biedronce była promocja na produkty do pielęgnacji jamy ustnej, mam więc swoje dwa Smile White na zapas (w końcu nie zaskoczy mnie brak ulubionego płynu!).
Ostatnim zakupem stycznia, który właściwie czekał na mnie dobre kilka tygodniu na przechowaniu u Bogusi, jest Ziołowy żel do mycia twarzy marki Fitomed. Zdecydowałam się na jego zakup, dzięki bardzo pozytywnej recenzji Bogusi (KLIK) i właśnie ta recenzja sprawia, że nie mogę doczekać się rozpoczęcia testowania żelu. Za żel zapłaciłam około 10 zł/200 ml, cena jest więc niewiele wyższa niż mojego ulubieńca z Biedronki (KLIK), a podobno jest bardzo wydajny.
Nowości kosmetyczne zamykają podsumowanie minionego miesiąca, a ja z niepokojem zerkam na spis nowości lutego, które już zaczynają się pojawiać. Wzorem Bogusi (KLIK), postanowiłam zapisywać sobie każdy kosmetyczny wydatek, aby sumy te móc swobodnie kontrolować...I tak, w styczniu, całkiem swobodnie, na zakupy kosmetyczne spożytkowałam 98,70 zł - o zgrozo! Zakupy niby niewielkie, ale widzę, że ładnie rok zaczynam ;)
Jestem ciekawa jakie zakupy kosmetyczne poczyniłyście w styczniu oraz czy znacie któryś z kosmetyków nowych u mnie. Trzymajcie się cieplutko!