Jako posiadaczka cery mieszanej, ze skłonnością do rozszerzania się porów, bardzo się ucieszyłam na możliwość przetestowania kosmetyku, który w skrócie, miał widoczność tych porów zredukować. Z dniem dzisiejszym Serum redukujące pory, bo o nim mowa, dobiło dna, moment jest więc bardzo odpowiedni, aby zdać relację z prawie 3,5 miesiąca użytkowania. Jesteście ciekawe mojej opinii? Zapraszam do lektury!
Dr Irena Eris - Serum redukujące pory wchodzi w skład linii Vitaceric, która rekomendowana jest jako linia kosmetyków energizujących, przeznaczonych dla skóry zmęczonej i pozbawionej blasku. Regenerująco na skórę mają działać sole mineralne oraz witaminy z owoców pomarańczy i cytryny. Warto wspomnieć, że kosmetyki Vitaceric odpowiednie są dla kobiet od 25 roku życia, co jest kwestią umowną, zważywszy na to, że w innych miejscach w sieci (wśród oficjalnych stron producenta), znalazłam zapewnienie, że kosmetyk mogą używać panie w każdym wieku - ot taka mała rozbieżność. (źródło)
Samo Serum redukujące pory, bo przecież o nim głównie mowa, ma za zadanie redukować, odblokowywać rozszerzone pory oraz równoległe działać na skórze, nawet w jej głębszych warstwach. Producent zapewnia, że dzięki kompleksowi antyoksydacyjnemu oraz multiwitaminowemu, nasza skóra z każdym dniem ma nabierać zdrowego blasku. Serum redukujące pory przeznaczone jest dla skóry tłustej oraz mieszanej, do używania na dzień - solo lub pod krem. Istotną sprawą jest również fakt, iż serum ma pozostawiać na skórze matowy, nie tłusty efekt. (źródło)
Kosmetyk zamknięty jest w owalnym opakowaniu z pompką, typu air-less, co uważam za niezwykle trafiony pomysł producenta. Pompka nie zacina się oraz odmierza odpowiednią ilość serum, ale możemy to kontrolować, wciskając pompkę na przykład do połowy. Opakowanie serum jest proste i efektowne, bez żadnych udziwnień. Tworzywo, z którego wykonane jest opakowanie, jest nieprzezroczyste, ale jego zawartość dokładnie widać pod światłem. Serum dodatkowo zapakowane było w kartonik owinięty folią. Na kartoniku znaleźć możemy informacje odnośnie całej serii Vitaceric, przeznaczeniu samego serum, jego składu oraz ważności - serum ważne jest 6 miesięcy od otwarcia!
Serum jest gęste i nieco kremowe, co mnie zdziwiło, bo przecież to serum! W każdym razie jego konsystencja jest zupełnie inna niż serum, którego do tej pory miałam używać (KLIK). Kosmetyk zawiera w sobie mikroskopijne drobinki, których na skórze na próżno próbowałam się dopatrzeć. Myślę jednak, że sprawką tych właśnie drobinek jest to, że skóra po aplikacji serum wygląda na promienną i pełną zdrowego blasku. Serum mimo swojej kremowej konsystencji, bardzo lekko się rozprowadza, zostawiając skórę miękką, gładką oraz matową, przez co świetnie nadawało się pod makijaż. Serum przepięknie pachnie - cytrusowo i świeżo, co bardzo uprzyjemnia poranną aplikację kosmetyku.
Stosowałam Serum redukujące pory od końca maja, aż do teraz, czyli ponad 3 miesiące. Zawsze aplikowałam je rano, na oczyszczoną skórę twarzy, nie nakładałam już na nie kremu, samo serum wystarczało i utrzymywało właściwy poziom nawilżenia. Jak serum sprawdziło się w odniesieniu do obietnic producenta? Już krótko po aplikacji serum, wyraźnie było widać, że moja skóra była napięta (nie ściągnięta), a pory domknięte. Cera była rozświetlona i wyglądała bardzo zdrowo. Na tak przygotowanej twarzy pokłady świetnie się rozprowadzały i co ważne, dobrze trzymały!
Wraz z dłuższym stosowaniem Serum redukującego pory mogłam zaobserwować jak efekt "redukcji" porów się utrzymuje. Przez słowo "redukcja" mam na myśli domknięcie rozszerzonych porów, a nie całkowite ich ulotnienie, bo jest to przecież fizycznie niemożliwe ;) Przez minione trzy miesiące moja skóra wyglądała świetnie - zdrowo, czysto i promiennie. Wiem, że niemała w tym zasługa Kremu rozjaśniającego AZELO/BHA z Biochemii Urody (KLIK), ale również Serum redukującego pory. Nie zauważyłam, aby serum spowodowało przesuszenie skóry lub "zapchanie" porów. Co prawda, w ostatnim czasie zauważyłam kilka rzeczy, które mnie niepokoją, ale po głębszej analizie dochodzę do wniosku, że jest to spowodowane wakacyjnym, luźnym podejściem do diety... ;)
Jestem bardzo zadowolona z Serum redukującego pory, uważam, że wywiązało się nieźle z , realnych przecież, obietnic producenta. Korzystnie wpływało na moją cerę, dbając o to by była odpowiednio nawilżona oraz sprawiając, że była miękka, gładka i promienna. Cieszę się, że miałam okazję je przetestować, tym bardziej, że sama nie zdecydowałabym się na zakup kosmetyku, ze względu na dość wysoką, w moim odczuciu, cenę - ok. 85 zł/30 ml.
Dr Irena Eris - Serum redukujące pory polecam szczególnie tym, którzy mają dość swoich rozszerzonych porów, bo warto spróbować je ujarzmić. Zwłaszcza, jeśli wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych nie jest dla Was problemem :)
Dajcie znać jak Wasze wrażenia odnośnie serum! Wiem, że wiele z Was ma używanie go za sobą :)